czwartek, 20 listopada 2014

hello Ireland & Sweden!

Fajnie się złożyło, że ledwo zdążyłam wrócić z Australii, a już czekał mnie kolejny wyjazd. Tym razem moim celem Irlandia. Z pewnością ma w sobie coś magicznego, co mnie przyciąga i dlatego bardzo lubię tam wracać. Ostatnia wizyta była ponad 3 lata temu, więc minęło już zbyt dużo czasu... ;) Przed tym miała być jeszcze trasa WAW - GSE - GDN - WAW, kupiłam już bilety, zamówiłam nocleg blabla, ale niestety WizzAir zmienił rozkład lotów (dzięki!) i moje plany się posypały. Ale jak to mówią co się odwlecze...

Kilka miesięcy wcześniej kupiłam bilet do Sztokholmu, a właściwie Nykoping. Na początku plan zakładał, że polecimy do Szwecji, wylądujemy na lotnisku Skavsta i będziemy przez 24h łazić po Nykopingu... postanowiliśmy jednak zmienić plan działania (i bardzo dobrze!) i wylądowaliśmy w Sztokholmie. W Szwecji czekało nas dużo niespodzianek. Ale o tym w osobnym poście.


Miałam okazję pierwszy raz skorzystać z usług irlandzkiego przewoźnika,a tym samym odwiedziłam po raz pierwszy lotnisko Warszawa-Modlin. Co mi się nasuwa na myśl... nasz samolot startował o 21.40, lotnisko w Modlinie bardziej przypomina dworzec, ewentualnie hangar. Nie brakowało też WIELU dżentelmenów, posiadających cechy, dzięki którym od razu można rozpoznać naszego rodaka na emigracji. Czapka z maksymalnie zgiętym daszkiem, dres, nerka, Air Maxy, ewentualnie jakieś inne adidasy. No cóż...


Pomimo przydzielonych miejsc, (czego WizzAir jeszcze niestety nie podchwycił) kolejka ustawiła się już 78346934 minut przed przyjściem agentów do gate. A że nie było wystarczającej liczby miejsc siedzących, mniej więcej w tym samym czasie odlatywały 3 samoloty, to nasz "dworzec" był dość zatłoczony.



Wystartowaliśmy o czasie, lot zleciał dość szybko, niestety nie trafiło mi się miejsce przy oknie. Mimo to próbowałam zrobić jakieś zdjęcia. Mogłam obserwować stewardessy Ryanaira, które przez kogoś zostały nazwane "najbardziej przygnębionymi". Czy ja wiem...


Trafiła nam się całkiem spoko pogoda, jak na Irlandię nawet tak dużo nie padało. Bookeh - strasznie podoba mi się ten efekt i gdy tylko widziałam więcej świateł, od razu musiałam to wykorzystać. Niedługo ubieramy choinkę, więc będzie super okazja <3


Aerfort Baila Atha Cliath - czyli po prostu lotnisko w Dublinie


Udało nam się złapać kilka fajnych maszyn, nawet startujący Emirates 773 <3 Nocny spotting ma w Dublinie swoich zwolenników, a może raczej nie spotting, bo nie było nikogo z aparatem (poza nami rzecz jasna), jednak wiele osób przyjechało samochodami i po prostu obserwowała przylatujące i odlatujące samoloty.


Wbrew pozorom w godzinach wieczornych na lotnisku w Dublinie dzieje się całkiem sporo,niestety nie udało nam się złapać więcej "szerokokadłubowców", jednak i tak uważam, że jak na 1 nocny spotting i brak statywu, było super.


Przechadzając się, czy też przejeżdżając przez nocny Dublin można natknąć się np. na lisy oraz sarny. Te drugie żyją sobie w parku, który ciągnie się przez X kilometrów i w którym znajduje się wiele ambasad.


Kiedyś znalazłam artykuł o tym, że Dublin to jedna z najlepszych europejskich stolic pod względem warunków życia. Osobiście bardzo mi się podoba i w sumie mogłabym tam mieszkać. Zostało mi parę miesięcy studiów, więc kto wie...


Robiąc to zdjęcie o mało nie rozjechał mnie samochód. Widać wyraźnie czerwone światło, ale nieee po co patrzeć przed siebie, lepiej zasłonić się aparatem i fotografować Dublin... Na szczęście skończyło się tylko na "otrąbieniu" mojej roztrzepanej osoby.


Woda + światła + noc = <3 uwielbiam spacerować po mieście w nocy. Obserwować te wszystkie światła (niestety jak widać gwiazdy "szczelnie" przykryte szarymi chmurami), tzw. "nocne życie miasta" i tę fajną atmosferę.


Niestety ominęło nas Halloween.... właściwie to wróciłyśmy do domu dzień przed, więc tym bardziej słabo... Z drugiej jednak strony, niektóre domy były już przystrojone dużo wcześniej ,także ulice pełne były dyń, upiorów, zjaw, duchów i czarownic. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się poczuć tę atmosferę i połazić po domach w przebraniu potwora. Trick or treat! Byłoby fajnie... :)


Praktycznie za miesiąc święta. Mój ulubiony okres w roku. Sezon na "Last Christmas" został rozpoczęty już kilka tygodni temu. To samo ze światełkami w pokoju, pewnie lada dzień ubiorę choinkę :P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz